| |
1966
|
Marek Hłasko - Марек Хласко |
Opowiem wam o Esther |
Pułkownikowi Adamowi
Bielińskiemu
Siedziałem w kawiarni na rogu ulicy Hess i Allen by i miałem jeszcze
tylko na jedno piwo, a wtedy weszła ta dziewczyna, która jechała ze mną
do Twerji, a potem do Ejlatu. Usiadła przy moim stoliku, a ja znów
patrzyłem na małą bliznę u nasady jej nosa. Ale teraz nie widziałem jej
dobrze; a przecież na zewnątrz było słońce i ponad czterdzieści stopni
ciepła. Tylko że ja siedziałem w tym ciemnym rogu; tam, gdzie siedzieli
pijący na kredyt.
- Zielone oczy i piękne usta moje - powiedziałem. Powinnaś być teraz w
Ejlacie albo w Twerji.
- Teraz jest za gorąco na Twerję. Widzisz tego gościa tam przy barze?
Odwróciłem się i spojrzałem na niego; musiał mieć ponad sześćdziesiąt.
Pił kawę, a ja widziałem jego koszulę mokrą od potu, a przecież siedział
naprzeciw wentylatora.
- Nie jest zły - powiedziałem. - Wczoraj w nocy widziałem go, jak
wychodził z nocnego klubu na Jaar-konie.
- Chce, żebym z nim poszła.
Znów spojrzałem na niego. Nie wiem, po co pił kawę; żyły na jego szyi
były rozdęte i przyciskał bezwiednie rękę do serca jak ci wszyscy w
miernych filmach, którym tak cudownie drżą wargi, kiedy klęczą na ziemi,
a tej kurwie, która ma strzelić, drży ręka.
- Nie powiedział ci, że to mu wyjdzie na zdrowie? -zapytałem.
- Pięćdziesiąt funtów.
- To wszystko, co powiedział?
- Powiedział, że przypominam mu córkę. Jego córka nie żyje.
- Można i tak. Co się z nią stało?
- Była chora. Załatwiła się sama.
- Co może człowiek zrobić, jeśli ma ojca, który płaci za dziesięć minut
pięćdziesiąt funtów.
Kelner podszedł do nas.
- Co pijesz? - zapytał mnie.
- Zastanowię się jeszcze.
- Zastanawiasz się już dwie godziny.
- Nie lubię szastać pieniędzmi.
- Nie miałeś okazji jak dotąd.
- Ona za mnie zapłaci - powiedziałem. - Ale zasada pozostaje ta sama.
- Co pijesz?
- Jeszcze jeden Gold Star.
- A ty?
- To samo - powiedziała.
Kelner odszedł i
przyniósł nam dwa piwa. Nosił białą koszulę, smokingowe spodnie i pas. I
to wszystko przy-kleiło się do niego, jakby wyszedł z wanny.
- Czego chcesz ode mnie? - zapytałem.
- Nie lubię tego starego - powiedziała.
- Pięćdziesiąt funtów to nie jest źle. Robotnik na budowie zarabia
siedemdziesiąt w tygodniu. To tylko dziesięć minut.
- Pójdziesz ze mną?
- Chcesz, żebym wam dawał rady?
- Ty jesteś mój chłopak i my pójdziemy przodem. A on pójdzie za nami.
- Rozumiem - powiedziałem. - My jesteśmy zakochani, a on jest tylko
przechodniem, który idzie tam gdzie i my.
- Policja się mnie czepia.
- Dobrze - powiedziałem.
Ona położyła pieniądze na stoliku i podeszliśmy do tego starego, a ja
znów popatrzyłem na jego rozdęte żyły i mętne oczy, a przecież nie pił
nigdy alkoholu. I nawet w tym nocnym barze, do którego chodził co noc,
nie pił nigdy, tylko stawiał dziewczynom i innym, którzy go o to
prosili, ale nie pił nigdy sam. Miał dosyć pieniędzy, aby uwierzyć w to,
że ludzie go lubią; ale nie był aż na tyle bogaty, aby zdobyć ich
nienawiść.
- My pójdziemy przodem - powiedziała. - A ty pójdziesz za nami. - Objęła
go; przytuliła się do niego i mówiła mu na ucho coś, czego nie
słyszałem. A potem wyszliśmy na ulicę, a on szedł za nami w słońcu. Nie
mówiłem nic do tej dziewczyny z opowiadania Salingera i nienawidziłem go
za to, iż to on wymyślił jej imię; ale ona naprawdę miała zielone oczy i
piękne usta i ja myślałem o Esther; kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy,
stała na środku sali, w której jadło trzystu ludzi, i mówiła coś, a jej
szczupłe ramiona były ciemne i mocne i wszyscy mężczyźni w tej sali
patrzyli na nią, ale ona nic o tym nie wiedziała; była zbyt młoda i zbyt
ładna, aby rozumieć ich spojrzenia. Zupełnie jak ta, którą miałem przed
nią i która dopiero potem, kiedy już skończyła ze mną i zaczęła z
innymi, poczęła myśleć, iż mężczyźni ją kochają; ale nie rozumiała tego
nigdy, iż nienawidzą jej, gdyż była zbyt ładna, aby któryś umiał
uwierzyć, iż pokocha go naprawdę i pozostanie z nim. Do zrozumienia tego
potrzeba jej było jeszcze paru lat; ale potem, kiedy już zrozumie
naprawdę, zrozumie natychmiast, że wiedza jej jest jałowa; i tak dzieje
się z nimi wszystkimi.
- Idzie za nami? - zapytałem.
- Tak.
Weszliśmy w jakąś bramę i poszliśmy schodami na górę, a on szedł za
nami, chwytając się poręczy za każdym krokiem, i ja słyszałem jego
ciężki oddech, a ta dziewczyna koło mnie szła po schodach jak kot; cicho
i lekko, i nie widziałem ani potu na jej twarzy, ani potu na jej
sukience, a kiedy zatrzymaliśmy się na górnym piętrze, ona odwróciła się
ku mnie i oddech jej był czysty jak oddech dziecka.
- Poczekaj chwilę - powiedziała.
Poszła korytarzem i rozmawiała z kimś, kiedy już otworzono jej drzwi, i
oni tam sprzeczali się, a ten stary wszedł wreszcie na górę i stanął
koło mnie.
- Napiłbym się wody - rzekł.
- Ja też.
- Nie czuję się dobrze.
- Ja też.
- Ale ja mam sześćdziesiąt lat.
- Ale masz pięćdziesiąt funtów - powiedziałem. -I ona zaraz zacznie ci
opowiadać, że jesteś najlepszy w tych sprawach. A ja tu będę stał na
korytarzu i czekał na was.
- Napiłbym się wody - powtórzył. - O czym oni tam tak długo gadają?
- Targuje się o cenę.
Ona wróciła i powiedziała:
- Boją się. Ktoś ich wyśpiewał. Pójdziemy gdzie indziej.
- Muszę się napić wody - powiedział stary. - zgubiłem swoje lekarstwo.
Jestem chory na serce.
Zeszliśmy schodami w dół i szliśmy ulicą, a on szedł za nami. Ta
dziewczyna szła szybko i nawet mnie ciężko było dotrzymać jej kroku;
miała długie nogi i była silna jak kot i szybka jak kot; więc szliśmy
wszyscy słoneczną stroną ulicy, a ten stary szedł za nami i ja słyszałem
jego urywany oddech. Teraz było południe i ludzie spali, a ja myślałem o
tym, jak Esther siedziała kiedyś ze mną i ja piłem, a ona nie mówiła
nic, tylko patrzyła na mnie. Nie wiedziałem, o czym z nią mówić, a
mogłem jej przecież powiedzieć wiele. Mogłem jej powiedzieć, iż szukałem
jej przez cały czas i że stary już jestem, aby wierzyć, iż każda kobieta
jest kurwą, i mogłem jej powiedzieć, że szukałem świętej i że te święte
są przecież, a jeśli ich nawet nie ma między nami, to są w nas; w
naszych zmęczonych sercach; w v naszej ciężkiej krwi; w naszych marnych
snach i w naszym pożądaniu, które udajemy z innymi; z tymi tanimi i
szybkimi, które powinno się zapomnieć, ale które pamięta się przecież. I
mogłem jej powiedzieć, że i we mnie żyje jakaś dobra i święta; i mogłem
wyciągnąć rękę i powiedzieć jej, że ona jest właśnie taką; ale nie
zrobiłem tego. Byłem zbyt wstydliwy; tak myślałem na początku. A potem
myślałem, iż byłem po prostu zbyt głupi. Ale teraz, kiedy nie było już
Esther, wiedziałem, iż byłem po prostu zbyt słaby, aby naprawdę mieć
świętą kobietę; ale wtedy byłem młody i zdrowy i mogłem ją mieć, gdybym
umiał zapomnieć o tym, co przeżyłem, co widziałem i co powiedzieli mi
inni. Bo wtedy nie wie-działem jeszcze, że jeśli mężczyzna i kobieta
spotykają się, aby kochać, to spotykają się w pustym miejscu, gdzieś na
samym środku wypalonej ziemi, gdzie nie dociera ani dźwięk, ani hałas i
gdzie nie wracają te wszystkie słowa, które ona powiedziała innym i
które ty powiedziałeś~ innym. I to prawda, że z każdej z nich można
zrobić kurwę; ale to tylko dlatego, że nie umiemy z nich zrobić
świętych; a one robią tylko to, co my umiemy z nimi zrobić. Ale ja nie
potrafiłem nic i niewielu z tych mężczyzn, których znałem, potrafiłoby
to zrobić, a znałem przecież wielu. Znałem lotników, którzy latali na
samolotach, których nie chciało ubezpieczyć żadne towarzystwo
asekuracyjne; znałem szesnastoletnich terrorystów, którzy zabijali; i
znałem jeszcze wielu innych, a wszyscy oni potrafili dobrze pić, bić
się, kiedy nie można było inaczej, i bić się, kiedy można było spokojnie
iść do domu; i wszyscy oni potrafili żyć na pustyni, w podziemiu i w
więzieniach; ale żaden z nich nie był aż na tyle odważny, aby naprawdę
uwierzyć w dobroć kobiet; ani ci, którzy pili, ani ci zabijający, ani ci
wszyscy w więzieniach. Tego nie potrafiłem i ja; potrafiłem o tym
myśleć, ale i dzisiaj nie potrafiłbym uwierzyć; i teraz, idąc ulicą,
pomyślałem sobie, że będę prze-chodził koło nich i nigdy nie powiem im
tego; a pewnego dnia będę stary i będę musiał płacić za ich miłość i
mówić im to, co one mają mi powiedzieć, kiedy ich młode ciała będą
musiały przejąć pot i zapach mego pełnego śmierci ciała. I one mi to
powiedzą; i wtedy będzie mi już wszystko jedno, i będę ich słuchać, a
mogłem powiedzieć im tyle. I wtedy powiem im to wszystko, a one nie będą
mnie słuchać, gdyż będzie im się spieszyć do któregoś z tych młodych,
który nie powie im nic.
I myślałem o tym dniu, w którym przyszła do mnie po raz pierwszy, a to
był akurat dzień, w którym moja gospodyni wyrzuciła mnie, gdyż straciłem
pracę i nie miałem jej czym zapłacić; wtedy poszliśmy nad morze i padał
deszcz, więc stanęliśmy w hallu kina i tam pocałowałem ją, i
po-wiedziałem jej, że ją kocham, a potem film się skończył i młodzi
chłopcy wychodzili przyczajeni i o zaciętych twarzach, a ja patrzyłem za
nimi, jak odchodzili w deszcz kołysząc się w biodrach i pomyślałem sobie
nawet, że nie warto patrzeć na fotosy, gdyż to musiał być~ western; ale
teraz idąc ulicą z tą dziewczyną i słysząc oddech tego starego idącego z
nami, pomyślałem sobie, iż dużo bym dał, aby dowiedzieć się, co to był
za film. Tylko że już nie było Esther; nie było więc i po co pytać.
Znalazłem nowe mieszkanie, ale łóżko moje było tak wąskie, że chyba
przedtem moja nowa gospodyni odnajmowała ten pokój psu; poszedłem więc
do kolegi, który pracował w warsztacie, i kiedy jego mistrz poszedł do
domu i zostawił mi klucze, a ja rozciąłem ramę łóżka aparatem
acetylenowym i dospawałem kawał nowej ramy, i poznajdywałem sprężyny; i
byłoby to pewnie i dobre łóżko, tylko że ja byłem niecierpliwy, gdyż ona
miała przyjechać tego wieczoru do miasta i ja spieszyłem się, i nie
wyszło mi to wszystko, tak jak to sobie pomyślałem, i w środku nocy to
wszystko zawaliło się z trzaskiem, i moja gospodyni weszła, i wyrzuciła
mnie, gdyż obiecałem jej, iż nie będę sprowadzał nikogo do domu; więc
wziąłem Esther i znów poszliśmy nad morze; i znowu padał deszcz, i
staliśmy w hallu tego kina, a ja musiałem oddać jej swoją kanadyjkę,
gdyż ona nie powiedziała mi niczego i sukienka jej przemokła krwią; a
potem ci chłopcy znów wyszli z kina i tym razem szli zgarbieni, a twarze
ich pełne były goryczy i wiedzy o tych wszystkich, których droga pełna
jest hałasu, lecz krótka i koń-czy się ilością dwudziestu czterech
tysięcy volt; a ja patrzyłem za nimi i pomyślałem sobie, iż to chyba był
jakiś obraz z Bogeyem; ale i tego tytułu nie pamiętałem także i teraz
nie było to już mi na nic potrzebne, bo nie było już jej.
Weszliśmy na schody jakiegoś innego domu i szliśmy poprzez kurz i pisk
kotów, a ten stary szedł za nami i ona odeszła, a ja stałem w korytarzu
i paliłem papierosa, i za-paliłem już drugiego, a wtedy dopiero on wlazł
na górę i stanął koło mnie, a ja patrzyłem w jego mętne oczy.
- Nie czuję się dobrze - powiedział.
- Mówiliśmy już o tym.
- Zgubiłem swoje lekarstwo. Mam kłopoty z sercem. - Niedługo będziesz je
mieć.
Popatrzył w kierunku korytarza; ona stała tam i mówiła coś cicho, i nie
słyszeliśmy nic; tylko wrzask kotów i jego oddech.
- Dlaczego idziesz za nią? - powiedziałem. - Przecież za te pieniądze
możesz mieć dziesięć innych.
- Ona jest dobra - powiedział.
- Skąd o tym wiesz?
- Bo jej nie znam.
- Poznasz ją za chwilę: to tylko prostytutka, która będzie cię kosztować
pięćdziesiąt.
- Ona jest dobra - powiedział. - Patrzę często na nią. Jestem już za
stary, aby się mylić.
- W twoim wieku to nie ma znaczenia. Możesz mówić głupstwa, ale możesz
mówić dobrze. Tak czy owak nie słucha cię nikt.
Ona wróciła i powiedziała, iż tam ktoś umarł i nie można ani dziś, ani
jutro, więc zeszliśmy znów po schodach i on szedł za nami, a ja myślałem
o tym, jak pokłóciłem się z Esther i poszedłem pić, i potem zrozumiałem,
iż nie miałem racji, tylko że nie miałem na autobus, więc wziąłem
taksówkę i pojechałem do niej, a potem kazałem mu czekać, tylko że ten
taksówkarz mnie znał i wyjął korbę, i stanął naprzeciw mnie, i
zaczęliśmy walczyć w deszczu, i on mnie zakrwawił, a potem udało mi się
go trafić i opadł powoli i patetycznie na ziemię jak jesień w Wirginii,
a ja poszedłem jej szukać i powiedzieli mi, iż poszła do kina, więc i ja
poszedłem tam, i akurat bili się na ekranie; jakiś taksówkarz z jakimś
pijakiem, więc ja zacząłem się śmiać i wtedy zapalili światło, i
przerwali film, gdyż był to film wyświetlany w świetlicy; więc oni
wszyscy patrzyli na mnie, a ja stałem i śmiałem się ocierając krew, gdyż
on mnie trafił tą korbą w głowę, a Esther wstała i podeszła do mnie, i
wyprowadziła mnie stamtąd, i zaczęliśmy się kłócić znów. Więc wróciłem
do tego kina, wyrwałem operatorowi rolki i spaliłem je na polu, bo
przypomniałem sobie, że ten film był już stary, więc i samochód był
stary, więc kierowca nie potrzebował walić swego gościa pięścią, a mógł
wziąć korbę, i wtedy przyszli policjanci i wzięli mnie. I wtedy, jak
mnie już wsadzali do jeepa, podeszła do mnie i powiedziała mi, iż
zdecydowała się zniszczyć to dziecko. To był czas, w którym dużo piłem i
ktoś jej powiedział, iż to dziecko nie może być zdrowe; a ja nie mogłem
jej wytłumaczyć, iż jest inaczej, gdyż musiałem odsiedzieć swoje, i
kiedy wróciłem, powiedziała mi, iż jest już po wszystkim.
I wtedy wziąłem ją ze sobą na pustynię, i mieszkała ze mną w kabinie
ciężarówki, gdzie było łóżko dla drugiego kierowcy i ręczny karabin
maszynowy; nocami wyły szakale i wszystko działo się tak, jak powinno
dziać się w złym filmie, kiedy Rappaport pokłócił się ze wspólnikiem i
musiał skończyć film o połowę wcześniej, gdyż był krótki na forsę, a
pustynia, szakale i karabin maszynowy to zawsze coś jest dla tych, co
siedzą na widowni i muszą czuć się tak, aby po skończonym seansie żyć
jeszcze tym, co widzieli przez parę minut; ale myśmy z Esther na-prawdę
nie mieli nic, tylko ten mój samochód i mój ręczny karabin maszynowy, i
puszki z corned-beefem, które jedliśmy nożem; i mieliśmy jeszcze trochę
pomarańczy i ciepłą wodę w bańkach, które okręcało się mokrym płótnem,
aby wodę można było pić. I powiedziałem jej, iż nie wypuszczę jej,
dopóki nie będzie już za późno, aby zrobić to samo jeszcze raz; i ona
miała dwadzieścia lat i była najpiękniejsza; a ja miałem dwadzieścia
sześć i nie miałem nic oprócz niej i tego dziecka, na które czekałem i
na które nie miałem pieniędzy. Tylko że to było moje pierwsze dziecko, a
ja byłem pierwszym w jej życiu, więc trzeba było zgodzić się z tymi
szakalami ze złego filmu i z księżycem nad pustynią, który był zbyt
piękny, aby o tym dało się kiedyś mówić lub pisać; trzeba było zgodzić
się na wszystko, aby to dziecko mogło żyć. A potem Esther musiała wrócić
do domu, a ja zostałem sam i spałem w tym swoim wozie z drugim gościem,
który nie mówił nic przez cały dzień, kiedy był trzeźwy, a zaczynał
mówić pod wieczór, kiedy wypijał ponad połowę
butelki, i ja się trzymałem jakoś, a potem piliśmy razem i tak piliśmy
przez dwa tygodnie, i wtedy wróciłem na parę dni do Esther, i zostawiłem
go samego, i nawet do dzisiaj nie wiem, jak on się nazywał i skąd
pochodził, gdyż mówił w języku, którego nie rozumiałem, jak i on mnie
nie rozumiał. I wtedy ona powiedziała mi, że drugi raz już nie pójdzie
do lekarza, nawet wtedy kiedy będzie rodzić dziecko, gdyż ten lekarz,
który dokonał zabiegu, był świnią i chciał się z nią umówić; i ja
mówiłem do niej przez dzień i noc, ale uparła się, aby rodzić sama, i
kiedy przyszedł czas, wyjechaliśmy do mego kolegi poza miasto, który
zostawił mi swój dom i swojego jeepa, i zamieszkaliśmy tam. I nie było
tam nikogo prócz Esther i mnie; i dopiero po paru dniach pobytu
spotkałem tamtą.
Jechałem do miasta, a ona zatrzymała mnie na szosie i poprosiła, abym
podwiózł ją do Haify, więc wziąłem ją i zaczęliśmy mówić, i ona
powiedziała mi, iż jest studentką medycyny i przyjechała tutaj na
wakacje, i czeka na narzeczonego, a potem wróci do Stanów. Podwiozłem ją
do Haify i ona zaprosiła mnie na piwo, ale podziękowałem jej; pojechałem
dalej i nie było mnie w domu przez dwa dni, a potem wróciłem. I wtedy
zaczął się najgorszy czas, gdyż nie mogłem już dotknąć się jej i nie
mogłem powiedzieć jej, iż wszystko można robić inaczej, gdyż była zbyt
młoda na to i zbyt głupia, a ja nie chciałem zrobić nic, co mogłoby
wydać się jej wstrętne. Bo wtedy wierzyłem jeszcze w to, że będę przez
całe życie z nią. I teraz idąc ulicą z tą inną dziewczyną i z tym starym
człapiącym z tyłu, pomyślałem sobie, iż nie pomyliłem się tylko raz; nie
pomyliłem się właśnie w owym czasie, kiedy leżałem obok niej i myślałem,
iż będę całe życie z nią.
- Słuchaj - powiedziałem do tej o zielonych oczach. -Ja już też jestem
zmęczony. Kończ to.
- Nie lubię go.
- Nie musisz go lubić. Bierz forsę i dajcie mi odejść. Czy on ci zrobił
coś złego?
- Nie. On mi powiedział, że jestem dobra. I jeszcze dużo innych takich
rzeczy.
- Jest głupi jak każdy stary. Tylko że on nie czuje się dobrze. Zgubił
swoje lekarstwo.
- Nie.
- Tak powiedział.
- Ja je wzięłam. Wyciągnęłam mu z kieszeni i wyrzuciłam. Wiem, że ma
nawalone serce.
- Jesteś podła kurwa.
- On mi powiedział, że jestem dobra. I mówił mi, że wszystkie kobiety są
dobre, i że to wina mężczyzn, iż stają się inne. Wierzysz w to?
- Nie - powiedziałem.
- Po co on mi mówi takie rzeczy?
- Chciał cię pocieszyć.
- Po co?
- Kosztujesz pięćdziesiąt. Dużo płaci i może ci dużo powiedzieć.
- Szkoda mu tych pieniędzy?
- Wszystkiego mu szkoda. Szkoda mu nawet tych głupstw, które popełnił. I
szkoda mu tego, że nie może popełnić ich jeszcze raz. Tylko że już za
późno, aby o tym mówić.
Szliśmy dalej, a ja myślałem o tym, jak w parę dni później jechałem znów
szosą i wtedy ta dziewczyna znów mnie zatrzymała, a ten jej chłopak był
z nią; więc znowu wziąłem ich do Haify i nie odmówiłem, kiedy zaprosili
mnie na piwo, i siedzieliśmy przez jakiś czas, i ten chłopak opowiadał
mi o swoim bracie, który spędził czternaście miesięcy w obozie jeńców na
Korei; i opowiadał mi o tym, jak tam było. Tylko że ja nie słuchałem go
i do dzisiaj nie wiem, co przeszli ci wszyscy Amerykanie, których
dostali tamci w swoje ręce; patrzyłem na niego i wiedziałem, iżstało się
źle, iż go zobaczyłem. Nie myślałem o niej przedtem, ale kiedy siedzieli
objęci ramionami i szczęśliwi, zobaczyłem, iż jest piekielnie ładna. Nie
myślałem przedtem o tym nigdy, chociaż miałem prawo myśleć o tym noc w
noc; ale długo już byłem bez Esther i byłem jej wierny,. a to wcale nie
było łatwe leżeć koło niej i myśleć o tym, jak było z nią kiedyś.
Pojechałem dalej do Akko i tam poszedłem do swego przyjaciela, który był
lekarzem, i powiedziałem mu, iż Esther uparła się, aby rodzić sama, i że
jestem bezsilny. I wtedy on mi powiedział, że to szaleństwo, a ja mu
rzekłem, iż on nie zna tych kobiet, które urodziły się w Izraelu; i
wtedy on dał mi adres lekarki mieszkającej koło nas i ja znów wróciłem,
i poszedłem do niej, i ona powiedziała mi to samo. Tylko że ona także
urodziła się już tutaj w Izraelu i nie musiałem jej mówić niczego o
kobietach. lej mąż był miłym chłopem i siedzieliśmy do późna w nocy
pijąc wino, a on mi opowiadał o lotnikach Izraela i o tym, iż latają
między skałami z szybkością ponaddźwiękową i zakładają się, iż przelecą
na szerokość skrzydeł, tak jak nasi chłopcy w~ Polsce latali pod
mostami; i jeszcze wiele innych ciekawych rzeczy opowiadał, tylko że ja
nie słuchałem uważnie. Myślałem o tamtej, którą spotkałem na drodze, i
myślałem o tym, iż długo już jestem bez Esther, gdyż za bardzo ją
kocham. Wreszcie ta lekarka powiedziała mi, iż może wszystko iść dobrze,
i zapytała mnie, czy mam telefon; powiedziałem jej, iż mam tylko tego
jeepa i trzeba mi trzech minut, aby ją przywieźć, kiedy nadejdzie czas;
i znów wróciłem do Esther, i leżałem obok niej, i nie mogłem spać.
W parę dni później przyjechał do mnie loram i Esther wyszła do drugiego
pokoju, a ja musiałem powiedzieć, iż Esther nie czuje się dobrze, ale to
nie była prawda; Esther nie lubiła lorama, który umiał sobie popić~, i
była na niego wściekła, gdyż wydawało się jej, iż on mnie namawia do
picia, i tak samo działo się zawsze z żoną lora-ma, kiedy ja do niego
przychodziłem. Powiedziałem mu, iż najlepiej będzie, jeśli pójdziemy
sobie popływać, i wy-szliśmy z domu, a jadąc w kierunku morza,
zobaczyłem tamtą dziewczynę, która nie miała samochodu i też chciała
dostać się jakoś na plażę; więc wzięliśmy ją, parę butelek piwa, i
pojechaliśmy pływać, a potem loram, który był już trochę wstawiony,
kiedy przyszedł do mnie, wypił za dużo piwa i do tego jeszcze dwa
koniaki, i zaczął przytulać się do tej dziewczyny, a ja patrzyłem na
nią, a ona patrzyła na mnie właśnie wtedy, kiedy loram obiecywał jej, iż
weźmie ją wieczorem do miasta i pokaże jej, co tam było ciekawego do
pokazania, a ja wiedziałem, iż jego żony nie ma dziś w domu. I kiedy on
pocałował ją nagle, odepchnąłem go i powiedziałem: "Ioram~, masz
przecież żonę, a ona też ma chłopaka '7. I wróciliśmy wszyscy do domu, i
rozmowa już się nie kleiła, a potem trzeba było wielu miesięcy, aby
loram przestał się na mnie wściekać; Joram był mały i ciężko by z niego
było zrobić amanta nawet w amatorskim teatrze; i jak ci wszyscy mali
latał za dziewczynami, i robił wszystko, aby go uważano za Casanovę, i
wściekał się, kiedy mu nie wierzono. I tego samego wieczoru powiedziałem
do Esther, iż kiedy ja umrę, nie wolno jej wyjść za mąż za żadnego z
tych małych i oczami słodko przewracających, bo żaden z nich nie może
być wierny; i powiedziałem jej, że jak ja umrę, ma sobie znaleźć ładnego
chłopaka, który lubi popić sobie czasami z kolegami, bo tylko tacy
chłopcy są dobrymi mężami i trzeba im wybaczyć, jeśli nawet trochę piją
i jeśli nawet któraś z dziewczyn zataszczy takiego do domu i rano mu
powie, iż zbliża się ich termin ślubu, gdyż on był zbyt wlany, aby
przypomnieć sobie, iż jest już od dawna żonaty. la to wszystko Esther
powiedziałem, gdyż często wtedy myślałem o śmierci. Ale to nie ja
umarłem; ja tylko zabiłem Esther, gdyż za bardzo ją kochałem i nie
chciałem być niewierny.
Kiedy się raz zacznie myśleć o śmierci naprawdę, to potem już nigdy nie
można przestać; ja najczęściej myślałem o tym właśnie wtedy, kiedy
Esther była już w ostatnim miesiącu i kiedy czekaliśmy już na to
dziecko, i Esther wymyślała dla niego imiona, i najpierw te imiona
podobały się jej, a potem wymyślała inne i znów wracała do poprzednich;
i wymyślała dla tego dziecka zawody, które najpierw podobały się jej, a
potem wymyślała znów inne, aby znów wrócić do poprzednich, i nie
przyszło jej nawet do głowy, że dziecko samo wybierze sobie zawód
pewnego dnia, a imiona będą dla niego wymyślać inne kobiety i inni
mężczyźni; tak samo jak i ja nazwałem Esther pewnego dnia " Kotem
Czarodzieja " i teraz już wszyscy na nią mówili tylko właśnie tak: nawet
jej ojciec i matka, którzy wymyślili i dali jej imię. A potem uspokoiła
się pewnego dnia, kiedy przeczytała w gazecie, ile zarabiają lotnicy
linii pasażerskich, i po-stanowiła, iż syn będzie lotnikiem, i przestała
myśleć o córce. Być może dlatego, iż Esther kochała mnie i wie-działa,
iż ja chcę syna, więc przyzwyczaiła się do tej myśli i kiedy ja kupiłem
olbrzymiego psa Goofy z pluszu, powiedziała mi, iż chłopcy nie lubią
takich zabawek, i nawet nie przyszło jej na myśl, iż trzeba czasu na to,
aby dziecko stało się chłopcem lub dziewczyną, i nie lubiła już tego
psa, który spał razem z nami. A ja wciąż myślałem o tym, że lepiej by
było nie żyć i że wszystko skończy się z chwilą, kiedy dziecko zacznie
żyć, bo wtedy już nie będę miał nigdy odwagi, aby zrobić to, o czym
myślałem tak często, choć wiedziałem, że w tym, co myślę, nie może być
prawdy, gdyż zabijają się wszyscy ludzie: samotni, szczęśliwi i ojcowie
rodzin. I myślałem o tym, iż całe życie żyłem tak, aby z chwilą, kiedy
zginę, nie zostało po mnie niczyje prawdziwe wspomnienie; i dlatego nie
mówiłem ludziom prawdy o sobie; i dlatego wymyślałem rzeczy, które nie
zdarzyły się nigdy; i dlatego uciekałem przed wszystkim, co mogłoby się
zdarzyć, gdyż bałem się ludzi i nie chciałem, aby zostało po mnie nic. A
teraz było już za późno; teraz wiedziałem, iż zostawię po sobie ślad,
który żyć będzie jeszcze wiele lat i zdradzi ślady, którymi przeszedłem.
A Esther wtedy nie wychodziła z domu i ja jeździłem jeepem po mleko i po
jedzenie; a raz na tydzień jeździłem do apteki po proszki nasenne, ale i
one niewiele pomagały; leżałem obok niej nocami i nie mogłem spać, i
myślałem o tym, jak to było z nią dawniej; wtedy u mnie w domu
pierwszego dnia, i myślałem o tych wszystkich nocach na pustyni, kiedy
nie było wody do mycia, ale ona zrobiona była chyba z mleka i już potem
takiej nie miałem nigdy. I myślałem o tym, iż jak było mi ciężko, to
dzieliła się ze mną jedzeniem; i myślałem o tym, co mógłbym z nią robić
teraz, kiedy mieliśmy aż do jesieni dom i wodę, i jedzenie, a nawet
trochę pieniędzy, aby pójść do kina czy zaprosić kogoś do domu. I
myślałem o tym, jak Esther nienawidziła światła i jak bardzo się
wstydziła, i że zawsze, kiedy przychodziła, przy-ciskała się do mnie
tak, iż trudno było złapać mi oddech, i że nigdy nie zdawała sobie
sprawy z własnej siły; i myślałem o tym, że Esther straszliwie klęła,
ale to było tak, jakby dziecko powtarzało słowa, których nie rozumie, i
jeszcze myślałem o tym, że kiedy w czasie nocy na pustyni było zimno,
ona kładła się na mnie, a była niewiele niższa ode mnie i nie było wcale
łatwo trzymać ją na sobie. I myślałem, iż mógłbym to wszystko z nią
robić, a potem spać, ale przeszkadzał mi ten mały człowiek, którego ja
chciałem, i na którego czekaliśmy teraz obydwoje. I jeszcze myślałem o
tym, iż kiedy ono już będzie, to i tak minie jeszcze wiele czasu, zanim
Esther znów stanie się taką, jak była; i myślałem
o tych wszystkich kobietach, których ciała zniszczyły dzieci.
Ten stary idący za nami przystanął nagle i zawróciliśmy, a on
stał oparty o ścianę i dyszał ciężko.
- Co jest z tobą? - zapytałem.
- Serce.
- Tu jest apteka. Chcesz tam pójść?
- Nie - powiedział. - Czy to jeszcze daleko?
- Tak - powiedziała. - Ale idę przecież z tobą. Sam tego chciałeś.
- Idziesz z nim - powiedział.
- Żeby się policja nie przyczepiła.
- Naprawdę nie możesz iść ze mną?
- Nie - powiedziała. - Mam jeszcze mnóstwo czasu. Znów ruszyła przodem i
prowadziła go nie tymi ulica-mi, gdzie były dobre sklepy i dobre
kawiarnie i gdzie można było przejść w cieniu płóciennych zasłon
chroniących okna; ona szła tymi wąskimi ulicami, gdzie nie było cienia i
gdzie człowiek szedł przeciw słońcu, a on wlókł się za nami, a kiedy
odwracałem głowę, widziałem na jego twarzy ból. I wciąż przyciskał rękę
do serca jak ten śpiewak śpiewający piosenkę, iż jego serce należy do
wszystkich kobiet i że ucieka wciąż od niego. To była kiepska piosenka i
ten śpiewak też nie był najlepszy; i kiedy zszedł ze sceny, klaskało
tylko paru ludzi.
- Nie bardzo rozumiem, dlaczego przyczepił się akurat do ciebie -
powiedziałem. - Czy byłaś z nim już kiedyś? - Nie.
- Nie zrobił ci przecież nic złego.
- Mówiłeś już o tym.
- O czymś przecież trzeba mówić, kiedy się idzie w tym słońcu. Chętnie z
tobą pogawędzę. Płacisz mi przecież dziesięć funtów.
- Nie chcę żyć - powiedziała. - Możesz ten temat rozwinąć ?
- Mogę. Ludzie, którzy chcą cię zabić, często namawiają do tego innych i
kiedy im się to udaje, umierają jakby poprzez nich. Czytałem całe
mnóstwo takich historyjek. Twoja myśl nie jest oryginalna. A to całkiem
stary facet. Nie trzeba mu wiele.
- Skąd o tym wiesz?
- Wielu ludzi o tym myśli.
- Ale przecież wszyscy chcą żyć.
- Nie jesteś zbyt mądra. Tak czy owak nie uciekniesz nigdy stąd.
Zostaniesz tu na zawasze. Być może stanie się i tak, iż będziesz kiedyś
kwiatem. Nic więcej nie da się na ten temat powiedzieć.
- Wszyscy o tym mówią.
- To niezły temat. Trzeba być i za to wdzięcznym Bogu.
- Mój chłopak zginął - powiedziała. - A ja potem już nigdy nie kochałam
innego.
- Piękna historia... - powiedziałem. - Kiedy byłam młoda, miałam
chłopaka, który zginął, i nigdy już potem, i tak dalej. Mnóstwo takich
historii w życiu słyszałem.
- Nie wierzysz w to?
- Powiedziałem ci: historia jest dobra. Możesz ją opowiadać i zawsze
będą ci wierzyć. Musisz tylko dodać, że ten człowiek walczył o
najświętsze sprawy świata albo coś w tym rodzaju. To tylko parę słów
więcej, a lepiej brzmi. I co się z nim stało ?
- Zabili go na granicy syryjskiej.
- To jest do niczego - powiedziałem. - W końcu latał z karabinem po
polu, strzelał do innych i zginął jak mężczyzna. Zmień. Niech. to będzie
wypadek samochodowy. Wtedy będziesz miała bezsens śmierci i to jest
właśnie tym, z czym nie możesz się pogodzić. Rozumiesz?
- Tak. Ale przecież powiedziałeś, że ten człowiek miał walczyć o
najświętsze sprawy świata.
- Zmieniłem zdanie.
- To wszystko nieprawda, co ci powiedziałam. Nigdy nie miałam takiego
chłopaka.
- To już brzmi lepiej. Tylko o tym mów oczywiście na końcu. Tęsknota za
miłością. Pustka. Nowocześniej. Tylko że sprawa się w niczym nie
zmienia.
- Wiesz przecież, że ciebie kocham.
- Nie. Nic o tym nie wiem. Od jak dawna ty to wiesz? - Widziałam cię
kiedyś w restauracji.
- Czy wyróżniałem się wesołością ?
- Tak.
- To pewnie przedtem jakiejś dziewczynie powiedziałem to samo, co ty mi
teraz mówisz. Inaczej nie miałbym pieniędzy na zabawę.
I nawet Esther powiedziałem, że ją kocham, tylko że od Esther nie
chciałem nic. A potem, kiedy zabrakło już Esther, mówiłem to wszystkim
kobietom, aby przestało to coś znaczyć w moim życiu raz i na zawsze, i
to jedyne, co mi się w życiu udało, a próbowałem i pisać, i być
lotnikiem; chciałem wstąpić do Legii Cudzoziemskiej i potem chciałem iść
na wojnę do Wietnamu. A jeszcze potem miałem bogatą żonę; a jeszcze
potem inną bogatą kobietę i wszystkim im mówiłem to samo, co mówiłem
Esther; te same słowa i w tych samych momentach, ponieważ nie było już
Esther, a ja chciałem zniszczyć to wszystko, co należało się jej, i
tylko te kobiety o tym nie wiedziały, a kiedy mówiłem im to, nie
wierzyły mi i chodziły ze mną do psychiatrów, a inne do nocnych lokali;
a ja wciąż mówiłem im te wszystkie słowa, które mówiłem Esther, a potem
tłumaczyłem im to, ale nie wierzyły mi; nawet najgłupsze z nich. Nie
umiałem ocalić Esther, więc chciałem zniszczyć to wszystko, co należało
się jej; nie mogłem już nigdy powiedzieć jej niczego, więc mówiłem to
samo tym wszystkim innym, ale nie wierzyły mi. Więc nie udało mi się
nawet i to, a Esther wierzyła mi zawsze i być może poszłaby nawet do
tego szpitala, gdybym się uparł i gdybym mówił z jej rodzicami; i
mógłbym ją nawet odwieźć na siłę. Ale ona była ze mną i wierzyła, że nie
stanie jej się nic złego tak długo, jak jestem przy niej.
I wierzyła mi wtedy, kiedy mówiłem jej, że pewnego dnia zarobię dosyć
pieniędzy, aby mieć mieszkanie, a wtedy będziemy mieli książki i
pieniądze na kino; i wierzyła mi wtedy, kiedy mówiłem jej, że już
naprawdę nie będę pić; i wierzyła mi wtedy, kiedy mówiłem jej, iż
pewnego dnia pojedziemy do Europy i być może uda nam się pojechać na
Sycylię, i wtedy pokażę jej wszystkich morderców do wynajęcia, których
deportowali ze Stanów i do których barmani mówili per Commandatore. I
wierzyła mi, kiedy mówiłem jej, że wysoko w górach, kiedy będę jej
dotykać, będziemy się elektryzować wzajemnie. I wierzyła mi, kiedy
opowiadałem jej o tym wszystkim, co widziałem, a widziałem przecież
niewiele, więc zmyślałem dla niej różne historie o różnych ludziach,
których nie znałem; i wierzyła mi, kiedy opowiadałem jej filmy, które
zmyśliłem, a to było wtedy, kiedy nie mieliśmy na kino, które Esther tak
lubiła. A potem wymyślałem dla niej książki; i to, co opowiadałem jej o
obrazach w Luwrze, którego nigdy nie widziałem. I dlatego to wszystko,
co jej mówiłem, stało się prawdą.
Chodziłem nad morze i pływałem dużo, aby się zmęczyć i spać, ale tylko
Esther umiała męczyć mnie na-prawdę. I brałem czasami tę dziewczynę,
jeśli stała na drodze, a jeśli jej nie było, widywałem ją na plaży i
rozmawialiśmy czasem o różnych rzeczach z wyjątkiem tej jednej, której
byliśmy pewni. Bo wtedy nie ma po co o tym mówić; więc ona opowiadała mi
o tym swoim chłopcu, który musiał odjechać wcześniej, niż ona myślała, a
ja mówiłem jeszcze mniej. Patrzyłem na nowo budowane domy i myślałem o
tym, że za parę lat Izrael stanie się takim samym państwem jak i każde
inne i już nie będzie po co tu żyć. Ale teraz
jeszcze było tu niewielu ludzi i niewiele samochodów, a ci turyści
przyjeżdżający tutaj prędko dostawali porażenia słonecznego i odjeżdżali
stąd mówiąc uprzednio, że nie widzieli w życiu piękniejszego kraju i nie
próbowali lepszej kuchni, a jedzenie w Izraelu jest takie, że nawet
więźniowie w Europie podnieśliby strajk protestacyjny, gdyby im dawali
to cholerne koszerne mięso bez krwi smakujące jak papier używany do
podeszew butów dla nieboszczyków. Ale teraz były tu jeszcze gaje
pomarańczowe, pustynia i te szakale z kiepskich filmów, które mnie tak
złościły. I wiele rzeczy mnie tu złościło i dlatego lubiłem ten kraj. Ta
dziewczyna wypływała daleko w morze i nie było jej czasami nawet i przez
godzinę, a ja patrzyłem w ślad za nią i myślałem o tym, że Esther nie
może teraz pływać, a potrafiła pływać lepiej od niej i lepiej ode mnie.
I myślałem o tym, że Esther zrobiła się ciężka i senna i nie byłem wcale
pewny, czy nie zostanie tak na zawsze; i znowu zaczynałem myśleć o tych
wszystkich kobietach, których ciała zniszczyły dzieci; o bliznach na ich
brzuchach i o ich piersiach; i o tym, co mi opowiadała pewna kobieta, iż
po porodzie nienawidziła własnego dziecka; i o tym, co opowiadała mi
inna kobieta w Ameryce, iż potem już nigdy nie kochała swego męża, gdyż
nie mogła mu zapomnieć bólu sprawionego jej przez dziecko; i potem
jeszcze myślałem o innej kobiecie, która mi powiedziała, iż nie zna
piękniejszego uczucia od tego, co czuje wtedy, kiedy rodzi; i ona
chciała mieć ze mną dziecko, ale nie wyszło z tego nic. Mogłem myśleć o
tym wszystkim tak czy owak, pytać różnych lekarzy i różne kobiety i
znowu o tym myśleć; nie pomyślałem tylko o najprostszej rzeczy, że
dziecko zabierze mi Esther na długi czas, a ja ją zbyt kochałem, abym
umiał przeżyć bez niej jedną noc,. i to też było jak z innej złej
piosenki, z innym złym aktorem; ale było właśnie tak, a wtedy zaczynałem
myśleć o swoich szakalach, o karabinie maszynowym, z którym nie wiadomo
było co zrobić w nocy, a który człowiek musiał mieć, gdyż takie są
przepisy; i znów zaczynałem myśleć~ o tych wszystkich nędznych filmach,
w których jest za dużo prawdy o nas wszystkich i których nikt nie lubi~
A potem ta dziewczyna wracała i mówiła mi o swojej szkole i o tym, że za
dwa lata będzie już lekarzem; mówiła mi, ile będzie zarabiać po roku, a
ile po dwóch, i wiedziała wszystko, co się z nią stanie aż do dnia, w
którym bezboleśnie trafi ją wreszcie szlag; i to miało nastąpić w parę
lat po tym, jak trafi szlag jej męża i wszystkie jej ukochane psy.
Znów weszliśmy na schody jakiegoś domu~ a ten stary wlazł za nami i
wtedy ta dziewczyna o zielonych oczach powiedziała, iż pomyliły się jej
drzwi i wróciliśmy na dół, i weszliśmy następnymi schodami, i on już nie
mógł wejść, i stanął na schodach, a ona wyciągnęła ku niemu rękę.
- Chodź - powiedziała. - To tutaj .
- Pomóż mi - powiedział. ~
Zeszła dwa stopnie w dół i znów wyciągnęła rękę.
- To już blisko - powiedziała.
- Nie pukałaś przecież do drzwi - powiedział. - Może i tam jest zajęte.
- Nie. Tam jest na pewno miejsce. Tam jest dosyć miejsca dla nas
wszystkich. Chodź.
Wszedł o jeden stopień i chwycił jej rękę, ale ona cofnęła się.
- Chodź - powiedziała. - Nie mam czasu.
I wtedy chyba zrozumiał, a ja odwróciłem głowę, kiedy ona rozpięła swoją
sukienkę od góry do dołu, i wtedy on wszedł na półpiętro i tam upadł, a
ona pochyliła się nad nim.
- Teraz powinien ci raz jeszcze powiedzieć, że jesteś dobra - rzekłem. -
Tak to się powinno skończyć. Jest mnóstwo takich, którzy by zrobili to
na film. Bo on przecież chciał zobaczyć swoją
córkę. Teraz powinien coś powiedzieć. Musisz być chyba rozczarowana?
Odwieźli go, a ja wróciłem do swojej restauracji, a ona szła za mną.
Wszedłem i usiadłem nie w ciemnym rogu, tylko przy barze i kelner
podszedł do mnie i odwrócił wentylator od mojej twarzy.
- Dosyć miałem przez ciebie kłopotów - powiedział. -Ktoś musiał
wyszczekać mojemu szefowi, że daję ci na kredyt.
Położyłem przed nim na ladzie dziesięć funtów i podał mi PIWO.
- Nie - powiedziałem. - Koniak.
- Który?
- Nie zadawaj głupich pytań. Nic się nie stało, abym zaczął pić dobry.
Ona siedziała przy mnie, a ja patrzyłem w odbicie jej twarzy; i nawet w
tym ciemnym lustrze była wciąż ładna. - Mogę się napić z tobą? -
zapytała.
- Nigdy nie mogłem zrozumieć, po co pijesz - powie-działem. - Masz
pieniądze i znajdziesz dosyć ludzi w tym mieście, którzy uwierzą ci we
wszystko, co im o sobie powiesz.
- Ty mi nie wierzysz.
- Nie rozumiem tego, czego chciałaś od tego starego -powiedziałem. - To
prawda, że był skurwysyn. Widziałem go często, jak siedział i stawiał
innym, ale nie pił nigdy sam. Jego też nie rozumiem. Nie rozumiem nikogo
w tym mieście, ale nic mnie wszyscy nie obchodzicie.
- Z wyjątkiem jednego człowieka.
- Nigdy tego nie ukrywałem.
- Ale przecież sam mówisz, że nie jesteś wiele wart.
- Mimo to jest właśnie tak. Czego od niego chciałaś? - Przecież nawet i
to cię nie obchodzi.
- A jak nie skona? Cały pomysł na nic.
- Jest po dwóch zawałach serca.
- Więc po co ten trzeci?
- Abyś mi uwierzył.
- Wierzę ci. Ale to w niczym nie zmienia sprawy.
- Następnym razem zrobię to ze sobą.
- Ale skąd. Widziałaś za dużo złych filmów.
- To, co widziałeś, nie było filmem.
- Najgorszym, który widziałem. I po co rozpięłaś sukienkę, kiedy on
zaczął zdychać? Czy to z Biblii? Mojżesz, któremu nie pozwolono wejść do
ziemi obiecanej? - Nie.
- Więc co to jest?
- Ty mi to opowiadałeś wczoraj wieczór. Że chciałbyś napisać takie
opowiadanie o człowieku, który idzie przez miasto i zdycha z pożądania.
I ty mi powiedziałeś ten pomysł z sukienką. A ja ci powiedziałam, że to
wszystko niedobre, a ty upierałeś się, że można z tego coś zrobić.
Chciałam ci pokazać, że to głupie.
- Byłem pijany wczoraj wieczór. Nie pamiętam niczego, co mówiłem.
Zamówiłem jeden koniak i myślałem o tym, że jak zaczęły się bóle, to
wskoczyłem do jeepa i tam wszystko również poszło jak w złym
opowiadaniu, bo silnik nie chciał zaskoczyć i musiałem otworzyć maskę, a
wtedy zobaczyłem, że końcówki kabli są wilgotne; to dlatego, że nasz
samochód stał blisko morza. Opaliłem je zapałką i nawet trochę gumy się
zwęgliło, i pojechałem do tej lekarki, a jej nie było. I nie było nikogo
w domu, kto by mi mógł powiedzieć, że pojechała do innego połogu; po
prostu waliłem w zamknięte drzwi i nikt nie otworzył, a wtedy pojechałem
do tej dziewczyny, gdyż przypomniałem sobie, że studiuje przecież
medycynę. Tylko że zapomniałem wtedy, że już od czterech miesięcy nie
miałem Esther, więc kiedy ona otworzyła mi drzwi i zobaczyłem ją
rozespaną i ciepłą, pamięć moja odżyła, a kiedy przyjechaliśmy, było już
zbyt późno; i minęło już wiele lat, a ja wiem, że stało się to tylko
dlatego, że kochałem ją za bardzo i że nie chciałem być niewierny; i że
stało się to tylko dlatego, że widziałem tego jej chłopaka, i że kobietę
widzi się po-przez innego mężczyznę i tylko przez niego, bo ja przecież
tak zobaczyłem Esther, kiedy stała na środku sali i przeszło stu
mężczyzn patrzyło na nią; więc tak się skończyło, jak i zaczęło, i tak
powinno być; i że zawsze koniec jest taki sam jak początek; i to
wszystko, co dzieje się przez cały czas, dzieje się pomiędzy bólem
dwojga ludzi i zaczyna się bólem, i kończy się bólem. A tę nienawiść
między bólem matki a bólem jej dziecka umierającego w sześćdziesiąt lat
później nazywają także miłością i może tak nawet powinno być. Tylko że
teraz już konają bez bólu i może nawet będą rodzić bez bólu, i odbierać
dziewictwo bez bólu.
- Z mojego punktu widzenia to przestanie być interesujące -
powiedziałem.
- Dlaczego mi nie wierzysz?
- Poczekaj jeszcze trochę. Może wypiję jeszcze trochę i będę ci wierzyć.
Wczoraj wierzyłem przecież w tę historię z tym staruszkiem.
- Czy podoba ci się i teraz?
- Nie - powiedziałem. - Powinien coś powiedzieć na końcu. Ale nic o
życiu i śmierci. Coś zupełnie nieważnego, co stało się ważne.
- Masz już jakiś pomysł?
- Nie. Nie bawi mnie to już.
Zamówiłem jeszcze jeden koniak i myślałem o tym, co zobaczyliśmy tam,
kiedy weszliśmy do mego domu. A w trzy dni później odszedłem stamtąd i
na całe szczęście ona nie stała na drodze, tam gdzie stała zawsze, kiedy
ją zabierałem. I na całe szczęście nie widziałem innego mężczyzny w
innym samochodzie, który by ją zabierał, kiedy podnosiła rękę na widok
nadjeżdżającego samochodu. I nie wróciłem już nigdy ani do niej, ani do
tego domu, i raz tylko tamtędy przejeżdżałem, i było to w porze deszczu,
i byłem sam w samochodzie, i nie jechałem na pustynię, tylko w zupełnie
innym kierunku. I nie zauważyłem nawet tego domu, w którym zabiłem
Esther i to dziecko; po prostu przejechałem przez deszcz i myślałem
wtedy o tym, jak zapłacić dług w tej właśnie restauracji, w której teraz
siedziałem; i to było wszystko, co mi się w tej całej historii podobało.
- Jeszcze jeden koniak - powiedziałem.
- Pijesz za szybko.
- Nie będę tu siedzieć przez całą noc.
- I tak nie możesz spać. Dlaczego nie mógłbyś posiedzieć ze mną?
- Dobrze. Posiedzę z tobą. Czy mówiłem ci już, że masz zielone oczy i
piękne usta?
- Jesteś już pijany.
- To w twoim interesie. Będę ci to teraz mówić przez całą noc.
- Ale nie będziesz mi wierzyć.
- Nie wiem. Może cię nawet kocham.
- Tylko jutro o tym zapomnisz.
- Może. Zapomniałem przecież o tej historii z tym starym. Wszystko
zapominam.
- Dlatego że pijesz.
- Nie. Piję dlatego, że nie chcę tego pamiętać. Czy nie mówiłem o tym,
co on powinien na końcu powiedzieć?
- Nie. Byłeś pijany. Powiedziałeś tylko, że to powinno się stać na
schodach i że powinnam do niego wyciągnąć rękę, a on powinien iść za
śladem mojej ręki.
- Ale przecież on ci naprawdę mówił, że ty jesteś dobra? - Tak.
- Tylko ja tego nie powiedziałem.
- Nie. Powiedziałeś mi tylko wczoraj wieczór, że nie lubisz tych nowych
książek, i powiedziałeś dlaczego. Po-wiedziałeś, że nie ma postaci
kobiet. I że mężczyźni nie potrzebują już kobiet, i że ta cała
literatura jest literaturą psychicznych homoseksualistów. I że nie
interesują cię te dramaty prostytutek i pijaczek.
- Tak też i jest.
- Powiedziałeś, że brakuje ci świętych kobiet.
- Mam zawsze jedną z nich. Ale ona jest we mnie.
- Powiedz mi o tym.
Byłem już zmęczony i nie miałem ochoty, aby pić dalej. Wiedziałem, że
nie upiję się, a jutrzejszy dzień będzie okropny. Zapłaciłem i
zobaczyłem, że starczy mi jeszcze pieniędzy na kino.
- Nie, Esther - powiedziałem. - Jestem już zmęczony. Przez cały dzień
staram się wymyśleć jakąś historię o tobie i o dziecku, które mógłbym
mieć z tobą. Ale nic z tego nie wychodzi.
Index
www.pseudology.org
|
|